* Bożena Zielińska z Lubania
- Może są osoby, które lubią jesień, ale ja do nich z pewnością nie należę. Nie lubię tej pory roku w całej rozciągłości, począwszy od tej tzw. „złotej polskiej” do zimnej i deszczowej włącznie. Próbuję sobie z obniżonym nastrojem radzić czytając książki. Latem działka na to nie pozwala, a jesienią i zimą nadrabiam zaległości. Wybieram literaturę, może mało ambitną, ale za to taką, która nastraja mnie optymistycznie. W ten sposób nie bardzo zauważam szarość za oknami.
* Andrzej Kobiałkowski z Lubania
- Ja w zasadzie lubię jesień, także i tą jej drugą, mniej barwną, część. Przyjemnie jest w czasie długich wieczorów siedzieć wspólnie z rodziną przy kawie, herbacie i pysznym cieście przygotowanym przez żonę. Latem jakoś mniej czasu jest na to. Każdy ma swoje sprawy, za którymi pędzi, póki trwa dzień. Teraz przynajmniej wiem, że mam rodzinę i z radością z nimi spędzam czas. Myślę, że to jest lekarstwo na jesienne smutki. Być ze sobą.
* Monika Polańska z Lubania
- Na jesienne smutki polecam komputer. Tu jest wszystko – można z kimś pogadać, znaleźć nowych znajomych, posłuchać muzyki, obejrzeć film, dowiedzieć się co w kraju i na świecie. Nawet się człowiek nie obejrzy, a tu już znowu wiosna. Wtedy przenoszę się z powrotem do rzeczywistości.
* Damian Wolny z Lubania
- Jesień to jesień, trzeba ją – tak jak i zimę – po prostu przetrwać. Ja jestem osobą aktywną i dla mnie ten okres jest koszmarny. Próbuję oczywiście ratować się komputerem, ale generalnie siedzenie w zamknięciu mnie stresuje. Ani człowiek nie pojedzie rowerem, ani nie pobiegnie. I przyznam, że ja chyba nie mam jakiegoś sposobu na jesienne smutki. Może odliczanie dni do wiosny.
* Marek Wiązowski z Lubania
- Moja recepta na jesienne smutki jest krótka – dobra książka, dobra kawa i patrzenie na świat przez „różowe okulary”.
Z dnia: 2015-10-20, Przypisany do: Nr 19(522)